sobota, 28 grudnia 2013
wtorek, 24 grudnia 2013
Świątecznie...
Niech na te nadchodzące świąteczne dni , jak również na Nowy Rok 2014 oraz całe nasze życie naszym drogowskazem będzie MIŁOŚĆ .
"Śpieszmy się kochać ludzi... "
piątek, 29 listopada 2013
Bóg Cudów
Nigdy nie miałam wątpliwości, że istnieje . Choć w przeszłości odchodziłam od Niego wiele razy, nigdy dlatego, że przestawałam wierzyć. Zawsze był dla mnie Bogiem Cudów. Jest nim do dziś. Odkąd zauważyłam Jego działanie we własnym życiu, czymś naturalnym stało się mówienie o Nim. Od kilku lat nie wystarczy mi, że sama wierzę. Pragnę dzielić się Nim z innymi. Po prostu. Nawet jeśli ktoś tego nie rozumie.
Dla tych , który wierzą , jak i dla wszystkich wątpiących, mam dziś wyjątkowy film. Moim zdaniem przepiękny.Polecam.
Dla tych , który wierzą , jak i dla wszystkich wątpiących, mam dziś wyjątkowy film. Moim zdaniem przepiękny.Polecam.
niedziela, 29 września 2013
CZAS
Dawno mnie tu nie było. Nie dlatego, że nie miałam się czym dzielić... Tego mam aż zanadto i naprawdę często mi żal, że fizycznie nie jestem w stanie zrobić wszystkiego czego pragnie serce. Życie każe nam czasem wybierać. Coś na chwilę odsunąć... skupić się na czymś innym... po to by we właściwym czasie znowu powrócić... Kto wie, może nawet ze zdwojoną siłą . Nie wiem tego na pewno, ale na pewno wracam dziś z nowymi doświadczeniami, przemyśleniami i z nieco innym spojrzeniem na siebie i otaczający świat. Gdy patrzę na wszystko co wydarzyło się w moim prywatnym i zawodowym życiu w ciągu ostatnich miesięcy, tak właśnie czuję. Nie można zrobić wszystkiego w jednym czasie. Bo jak mówi Pismo Św. wszystko ma swój czas...
Wszystko zależne jest od czasu, ostatecznie od Boga
1 Wszystko ma swój czas,
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem:
2 Jest czas rodzenia i czas umierania,
czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono,
3 czas zabijania i czas leczenia,
czas burzenia i czas budowania,
4 czas płaczu i czas śmiechu,
czas zawodzenia i czas pląsów,
5 czas rzucania kamieni i czas ich zbierania,
czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania się od nich,
6 czas szukania i czas tracenia,
czas zachowania i czas wyrzucania,
7 czas rozdzierania i czas zszywania,
czas milczenia i czas mówienia,
8 czas miłowania i czas nienawiści,
czas wojny i czas pokoju.
9 Cóż przyjdzie pracującemu
z trudu, jaki sobie zadaje?
10 Przyjrzałem się pracy, jaką Bóg obarczył ludzi,
by się nią trudzili.
11 Uczynił wszystko pięknie w swoim czasie,
dał im nawet wyobrażenie o dziejach świata,
tak jednak, że nie pojmie człowiek dzieł,
jakich Bóg dokonuje od początku aż do końca.
12 Poznałem, że dla niego nic lepszego,
niż cieszyć się i o to dbać,
by szczęścia zaznać w swym życiu.
13 Bo też, że człowiek je i pije,
i cieszy się szczęściem przy całym swym trudzie -
to wszystko dar Boży.
14 Poznałem, że wszystko, co czyni Bóg,
na wieki będzie trwało:
do tego nic dodać nie można
ani od tego coś odjąć.
A Bóg tak działa, by się Go [ludzie] bali.
15 To, co jest, już było,
a to, co ma być kiedyś, już jest;
Bóg przywraca to, co przeminęło.
16 I dalej widziałem pod słońcem:
w miejscu sądu - niegodziwość,
w miejscu sprawiedliwości - nieprawość.
17 Powiedziałem sobie:
Zarówno sprawiedliwego jak i bezbożnego
będzie sądził Bóg:
na każdą bowiem sprawę i na każdy czyn
jest czas wyznaczony.
(Koh3)
Wszystko zależne jest od czasu, ostatecznie od Boga
1 Wszystko ma swój czas,
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem:
2 Jest czas rodzenia i czas umierania,
czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono,
3 czas zabijania i czas leczenia,
czas burzenia i czas budowania,
4 czas płaczu i czas śmiechu,
czas zawodzenia i czas pląsów,
5 czas rzucania kamieni i czas ich zbierania,
czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania się od nich,
6 czas szukania i czas tracenia,
czas zachowania i czas wyrzucania,
7 czas rozdzierania i czas zszywania,
czas milczenia i czas mówienia,
8 czas miłowania i czas nienawiści,
czas wojny i czas pokoju.
9 Cóż przyjdzie pracującemu
z trudu, jaki sobie zadaje?
10 Przyjrzałem się pracy, jaką Bóg obarczył ludzi,
by się nią trudzili.
11 Uczynił wszystko pięknie w swoim czasie,
dał im nawet wyobrażenie o dziejach świata,
tak jednak, że nie pojmie człowiek dzieł,
jakich Bóg dokonuje od początku aż do końca.
12 Poznałem, że dla niego nic lepszego,
niż cieszyć się i o to dbać,
by szczęścia zaznać w swym życiu.
13 Bo też, że człowiek je i pije,
i cieszy się szczęściem przy całym swym trudzie -
to wszystko dar Boży.
14 Poznałem, że wszystko, co czyni Bóg,
na wieki będzie trwało:
do tego nic dodać nie można
ani od tego coś odjąć.
A Bóg tak działa, by się Go [ludzie] bali.
15 To, co jest, już było,
a to, co ma być kiedyś, już jest;
Bóg przywraca to, co przeminęło.
16 I dalej widziałem pod słońcem:
w miejscu sądu - niegodziwość,
w miejscu sprawiedliwości - nieprawość.
17 Powiedziałem sobie:
Zarówno sprawiedliwego jak i bezbożnego
będzie sądził Bóg:
na każdą bowiem sprawę i na każdy czyn
jest czas wyznaczony.
(Koh3)
piątek, 19 lipca 2013
Do samego siebie
Żebym pisząc wiersze nie wzywał Imienia Pana Boga
nadaremno
nie tłumaczył Biblii na nie-Bilblię
nie przychodził w wilczej skórze wtajemniczonych
nie polował na piekne słowa jak na płochliwe zające
wciągające w puste pole
lub na karasie w tataraku
nie udowadniał - to znaczy nie zamęczał
nie był zbyt pewny
(przecież nawet biała kawa nie jest biała)
nie sadzał sumienia jak spoconej babci na miękkim
fotelu
żebym nie patrzył w nie jak w okrucieństwo pamięci
nie odkładał milczenia na jutro
nie kochał miłością mniejszą od miłości
nie uprawiał zdenerwowanej teologii
nie pocieszał bólu
a nade wszystko żebym nie chował twarzy do rękawa
nie zamykał się w budce poezji-
kiedy trzeba mówić najprościej o Matce Najświętszej
o cierpliwości sakramentów dłuższej niż życie
o ciepłym pomruku schodów po których niosą nadzieję
chorym-
o śniegu który padając na ręce - uczy chyba rozdawania
o Jezusie który nieraz tak wygląda między nami
jakby chodził od nie swoich do obcych
Jan Twardowski
nadaremno
nie tłumaczył Biblii na nie-Bilblię
nie przychodził w wilczej skórze wtajemniczonych
nie polował na piekne słowa jak na płochliwe zające
wciągające w puste pole
lub na karasie w tataraku
nie udowadniał - to znaczy nie zamęczał
nie był zbyt pewny
(przecież nawet biała kawa nie jest biała)
nie sadzał sumienia jak spoconej babci na miękkim
fotelu
żebym nie patrzył w nie jak w okrucieństwo pamięci
nie odkładał milczenia na jutro
nie kochał miłością mniejszą od miłości
nie uprawiał zdenerwowanej teologii
nie pocieszał bólu
a nade wszystko żebym nie chował twarzy do rękawa
nie zamykał się w budce poezji-
kiedy trzeba mówić najprościej o Matce Najświętszej
o cierpliwości sakramentów dłuższej niż życie
o ciepłym pomruku schodów po których niosą nadzieję
chorym-
o śniegu który padając na ręce - uczy chyba rozdawania
o Jezusie który nieraz tak wygląda między nami
jakby chodził od nie swoich do obcych
Jan Twardowski
piątek, 12 lipca 2013
Uwierzyć w cud
Minęło dwa miesiące odkąd postanowiłam zawiesić pisanie bloga w dotychczasowej formie. Jak dotąd nie udało mi się jednak wygospodarować wystarczczającej ilości czasu by zmiany ,do których się przymierzałam, ostatecznie wcielić w życie. Tak się złożyło, że dziś wydarzyło się coś czym bardzo zapragnęłam się z Wami podzielić...coś co sprawiło, że zrozumiałam, że nie forma jest w tym blogu najważniejsza...ale treść, która tak naprawdę jest jego istotą. Dlatego jeśli przyjdzie odpowiedni moment, zmienię to co uznam za słuszne i warte zmiany, a póki co pragnę na nowo dzielic sie z Wami swoimi doświadczeniami, przemyśleniami i tym co dla mnie ważne, ufając, że na wszystko przyjdzie właściwy czas.
To co chciałabym Wam dziś pzrekazać, nie należy do tematów łatwych ,lekkich ani przyjemnych. To bardzo trudny i dla wielu osób bolesny temat. Bolesny również dla mnie. Są jednak takie momenty w moim życiu, kiedy czuję, że mimo wszystko chcę o czymś powiedzieć...mimo wszystko chcę zwrócić na coś uwagę... bo choć jest to trudne to przede wszystkim jest niezwykle ważne.
Takim tematem jest dla mnie LUDZKIE ŻYCIE.
To przerażające, że w dzisiejszych czasach to co dla jednych jest ochroną życia przez innych postrzegane jest zupełnie odwrotnie... Przerażające i smutne jest, że podczas gdy tak wiele kobiet nie może mieć własnych dzieci lub traci je, codziennie w imię wolności uśmierca się tysiące ludzkich istnień. Osobiście uważam, że życie jest darem i nie można go odbierać nikomu. Raz podarowane jest nim od początku...od chwili poczęcia. Każdy z nas był kiedyś zarodkiem , embrionem, płodem...jakich słów byśmy nie użyli, od początku byliśmy życiem. Kiedy komórka jajowa połączy się plemnikiem od razu wiadomo co z tego połączenia powstanie. Nie bedzie to szafa, piłka ani inna rzecz...Nikt nie ma wątpliwości, że będzie to CZŁOWIEK. Życie. Dar i wielki cud.
Dlaczego więc nie szanujemy życia ??? Dlaczego zabijamy maleńkie bezbronne istoty ??? Dlaczego jeśli kobieta traci ciążę w początkowym jej stadium , nie traktuje się jej jakby straciła najukochańsze dziecko ? Dlaczego bagatelizujemy tak bardzo ważną kwestię jaką jest godne przeżycie śmierci własnego dziecka ? Tak wiele wspomnień we mnie dziś odżyło... Tak wiele pytań rodzi się w moim sercu gdy myślę o tym wszystkim...
A wszystko zaczęło się jakąś godzine temu...kiedy po otwarciu komputera natkęłam się w internecie na poniższy wpis...
http://www.fronda.pl/a/niesamowita-historia-nasz-19-tygodniowy-syn-zyl-tylko-kilka-minut-po-urodzeniu-ale-poruszyl-tysiace-istnien,29273.html
A następnie otworzyłam tę strone...
http://www.lifesitenews.com/news/our-son-lived-only-minutes-after-birth-but-has-touched-thousands
Wiem, że poruszyłam bardzo trudny temat, ale czuję że jest to temat ważny dlatego zdecydowałam sie mimo wszystko to zrobić. Oglądając te zdjęcia płakałam. To takie smutne i piekne zarazem...
Żałuję, że nie dane było mi zobaczyć moich nienarodzonych dzieci i godnie móc ich pożegnać. Równo rok temu zmagałam się nie tylko z bólem po ich stracie, ale także z wielką bezradnością wlacząc o to by ktoś w ogóle uznał je za dzieci... Dziś niespodziewanie wpadam w sieci na ten artykuł.
Tym trudnym wpisem wracam do Was Kochani. Będę pisać znowu. Tak długo jak tylko będe miała coś ważnego do przekazania...
Pozdrawiam Was ciepło
Edyta
To co chciałabym Wam dziś pzrekazać, nie należy do tematów łatwych ,lekkich ani przyjemnych. To bardzo trudny i dla wielu osób bolesny temat. Bolesny również dla mnie. Są jednak takie momenty w moim życiu, kiedy czuję, że mimo wszystko chcę o czymś powiedzieć...mimo wszystko chcę zwrócić na coś uwagę... bo choć jest to trudne to przede wszystkim jest niezwykle ważne.
Takim tematem jest dla mnie LUDZKIE ŻYCIE.
To przerażające, że w dzisiejszych czasach to co dla jednych jest ochroną życia przez innych postrzegane jest zupełnie odwrotnie... Przerażające i smutne jest, że podczas gdy tak wiele kobiet nie może mieć własnych dzieci lub traci je, codziennie w imię wolności uśmierca się tysiące ludzkich istnień. Osobiście uważam, że życie jest darem i nie można go odbierać nikomu. Raz podarowane jest nim od początku...od chwili poczęcia. Każdy z nas był kiedyś zarodkiem , embrionem, płodem...jakich słów byśmy nie użyli, od początku byliśmy życiem. Kiedy komórka jajowa połączy się plemnikiem od razu wiadomo co z tego połączenia powstanie. Nie bedzie to szafa, piłka ani inna rzecz...Nikt nie ma wątpliwości, że będzie to CZŁOWIEK. Życie. Dar i wielki cud.
Dlaczego więc nie szanujemy życia ??? Dlaczego zabijamy maleńkie bezbronne istoty ??? Dlaczego jeśli kobieta traci ciążę w początkowym jej stadium , nie traktuje się jej jakby straciła najukochańsze dziecko ? Dlaczego bagatelizujemy tak bardzo ważną kwestię jaką jest godne przeżycie śmierci własnego dziecka ? Tak wiele wspomnień we mnie dziś odżyło... Tak wiele pytań rodzi się w moim sercu gdy myślę o tym wszystkim...
A wszystko zaczęło się jakąś godzine temu...kiedy po otwarciu komputera natkęłam się w internecie na poniższy wpis...
http://www.fronda.pl/a/niesamowita-historia-nasz-19-tygodniowy-syn-zyl-tylko-kilka-minut-po-urodzeniu-ale-poruszyl-tysiace-istnien,29273.html
A następnie otworzyłam tę strone...
http://www.lifesitenews.com/news/our-son-lived-only-minutes-after-birth-but-has-touched-thousands
Wiem, że poruszyłam bardzo trudny temat, ale czuję że jest to temat ważny dlatego zdecydowałam sie mimo wszystko to zrobić. Oglądając te zdjęcia płakałam. To takie smutne i piekne zarazem...
Żałuję, że nie dane było mi zobaczyć moich nienarodzonych dzieci i godnie móc ich pożegnać. Równo rok temu zmagałam się nie tylko z bólem po ich stracie, ale także z wielką bezradnością wlacząc o to by ktoś w ogóle uznał je za dzieci... Dziś niespodziewanie wpadam w sieci na ten artykuł.
Tym trudnym wpisem wracam do Was Kochani. Będę pisać znowu. Tak długo jak tylko będe miała coś ważnego do przekazania...
Pozdrawiam Was ciepło
Edyta
niedziela, 5 maja 2013
Wyszłam na chwilę... zaraz wracam ;)
Niewątpliwie należę do ludzi, którzy lubią się od czasu do czasu zatrzymać. Potrzebuję przemyśleć co wydarzyło się w moim życiu, przeanalizować pewne sytuacje, zastanowić się nad nimi, wyciągnąć wnioski. Potrzebuję również rozważyć czego tak naprawdę chcę, na czym w danym momencie życia mi zależy i dokąd, w związku z tym, zmierzam. To bardzo ważne dla mnie móc co jakiś czas,w ciszy i samotności,zweryfikować czy rzeczywiście moje pragnienia są spójne z tym co tak naprawdę w życiu robię i na co w rzeczywistości poświęcam swój czas.
Nie zawsze moje przemyślenia napawają mnie dumą. Nie zawsze jestem szczęśliwa z dokonanych wyborów. Nie zawsze też wiem, co konkretnie powinnam zmienić , a nawet jeśli już wiem, nie zawsze przychodzi mi to z łatwością. Ba ! Uczciwie mogę powiedzieć, że nigdy nie przychodzi mi to lekko ;)
Aktualnie mam całą listę swoich osobistych marzeń i zmian, jakie powinnam poczynić w swoim życiu by mieć szansę się do nich przybliżyć. Wiem, że nie zrobie wszystkiego naraz, bo wiele z nich wymaga czasu i dużo wysiłku. Najważniejsze jednak to podjąć świadomoą decyzję i uczynić pierwszy krok, a to jak sądzę, mam już za sobą.
Jedną z moich decyzji jest m.in. zaprzestanie pisania bloga w jego aktualnej wersji. Być może będzie to tylko zmiana symboliczna , wynikająca z potrzeby zamknięcia pewnego etapu w moim życiu, podkreślenia go grubą kreską by móc zacząć coś na nowo... Zapewne tak. Od jakiegoś czasu jednak czuję tę potrzebę i czuję też , że to właściwy moment na taką zmianę. Dlatego dziękując wszystkim stałym czytelnikom tego bloga za obecność i łącznie ponad 66 tysięcy wyświelteń ( niesamowite jest to naprawdę...) pragnę zaprosić Was już wkrótce na nową jego odsłonę. Ufam, że nadal będziecie chętnie do mnie zaglądać:)
Pozdrawiam wszystkich ciepło i do usłyszenia już wkróte !
Nie zawsze moje przemyślenia napawają mnie dumą. Nie zawsze jestem szczęśliwa z dokonanych wyborów. Nie zawsze też wiem, co konkretnie powinnam zmienić , a nawet jeśli już wiem, nie zawsze przychodzi mi to z łatwością. Ba ! Uczciwie mogę powiedzieć, że nigdy nie przychodzi mi to lekko ;)
Aktualnie mam całą listę swoich osobistych marzeń i zmian, jakie powinnam poczynić w swoim życiu by mieć szansę się do nich przybliżyć. Wiem, że nie zrobie wszystkiego naraz, bo wiele z nich wymaga czasu i dużo wysiłku. Najważniejsze jednak to podjąć świadomoą decyzję i uczynić pierwszy krok, a to jak sądzę, mam już za sobą.
Jedną z moich decyzji jest m.in. zaprzestanie pisania bloga w jego aktualnej wersji. Być może będzie to tylko zmiana symboliczna , wynikająca z potrzeby zamknięcia pewnego etapu w moim życiu, podkreślenia go grubą kreską by móc zacząć coś na nowo... Zapewne tak. Od jakiegoś czasu jednak czuję tę potrzebę i czuję też , że to właściwy moment na taką zmianę. Dlatego dziękując wszystkim stałym czytelnikom tego bloga za obecność i łącznie ponad 66 tysięcy wyświelteń ( niesamowite jest to naprawdę...) pragnę zaprosić Was już wkrótce na nową jego odsłonę. Ufam, że nadal będziecie chętnie do mnie zaglądać:)
Pozdrawiam wszystkich ciepło i do usłyszenia już wkróte !
sobota, 4 maja 2013
poniedziałek, 22 kwietnia 2013
niedziela, 21 kwietnia 2013
Niepewność
Z dnia na dzień coraz częściej obserwuję, jak bardzo to nasze ziemskie życie, w jednej chwili może sie zmienić.
Jak to co wydawało się trwałe i niezniszczalne, nagle może zacząć się rozsypywać. Jak zupełnie niespodziewanie można stracić poczucie bezpieczeństwa, które nagle ustępuje miejsca niepewności. Niepewności o to co ważne... o szczęśliwe, spokojne jutro. Czyż nie zdarzyło nam się choć raz poczuć się panami swojego losu ? Czyż nie doznawaliśmy uczucia pychy i przesadnej pewności siebie ? Pczucia, że mogę wszystko, bo jestem wystarczająco silny... ? Wiem, że w dzisiejszym świecie nie trudno o takie myślenie.
Co jakiś czas robię sobie porządny rachunek sumienia, pytając czy oby czasem za bardzo się nie zapędziłam ? Czy nie za bardzo pokładam wiarę tylko w sobie ? Czy pamiętam, że to Bóg jest Panem mego życia, a ja jestem narzędziem w Jego rękach ?
Czy cały czas wierzę, że tylko z Nim wszystko jest możliwe... ?
Niech Pan nad nami czuwa byśmy nigdy nie zapomnieli , że to własnie On stoi ponad wszytskim...i to zawsze On ma ostatnie zdanie. Ja już wiem, że życie jest bardziej kruche i niepewne niż nam się wszystkim zdaje...
piątek, 12 kwietnia 2013
niedziela, 31 marca 2013
Wesołego Alleluja !!!
Po ludzku patrząc na czas Wielkiego Postu oraz moje tegoroczne święta, daleko im do ideału. Nic nie wyszło tak jak chciałam. Wszystko się waliło. Jedno za drugim. Od początku do końca, zdawało się, nic nie było takie jakie być powinno. I kiedy już nie mogłam wytrzymać z tego żalu, ktoś uświadomił mi ,że mimo wszystko przeżyłam duchowo ten wyjątkowy czas. Przeżyłam go bardzo, choć nie tak jak to sobie zaplanowałam. Gdyby nie ta rozmowa, nie spojrzałabym na swoje życie w taki sposób. Męczyło by mnie poczucie winy , żal i przekonanie, że zawaliłam coś bardzo ważnego.
Z całego serca dziękuję Ci Panie, że przypomniałeś mi iż istota Wielkiej Nocy to przede wszystkim " totalna niemoc człowieka w obliczu totalnej miłości Boga ". Boga, który jest Najsilniejszy i który dzieli się z nami miłością.
Tak bardzo się cieszę, że doczekałam Zmartwychwstania :) Moje serce raduje się, bo własnie tej nocy życie wygrało ze śmiercią ! Pan daje nam nadzieję :) Obdarowuje nas wiarą , nadzieja i miłością i chwała mu za to !
Kochani, zarówno sobie jak i Wam z całego serca życzę na te święta i nie tylko, abyśmy nigdy się nie poddawali...nawet gdy jest bardzo trudno i po ludzku nie znajdujemy wyjścia z sytuacji. Pamiętajmy, że z Nim wszystko jest możliwe :) Bo On jest Drogą, Prawdą i Życiem...
Wesołego Alleluja !!!
poniedziałek, 25 marca 2013
poniedziałek, 18 marca 2013
Gdy życie nas przerasta...
Są sytuacje , które czasem zdają się nas przerastać. Jedną taką mam właśnie za sobą. Było naprawdę trudno. Mimo to dałam radę. Mogłam się poddać, gdy inni prawie już to zrobili. Mogłam stracić wiarę w sens tego co przez lata było dla mnie ważne. Ale nie zrobiłam tego... Nie dlatego , że jestem wspaniała. Nie dlatego, że wszystko mogę. Choć bardzo wierzę w to , że dostałam od Boga coś co po ludzku nazywane jest potencjałem. Ja nazywam to jednym z talentów .Ale to nie w nim upatruję przyczynę swoich osiągnięć. To nie on stoi za moimi sukcesami. Zarówno teraz jak i wiele razy w przeszłości dałam radę bo wspaniały jest Ten, który mnie wspiera we wszystkim co robię. To On nie pozwala mi odwrócić się od tych, którzy odwracają się ode mnie. Nie pozwala zamknąć drzwi, które ktoś inny dawno by zamknął. Nie pozwala usiąść i płakać gdy inni załamują ręce. To On dodaje mi odwagi by działać, nawet jeśli obok nie ma nikogo na kim mogłabym się wesprzeć...On jest zawsze. Kiedy przychodzą nerwy i próbuje wkraść się strach, On szepcze mi do ucha: MOŻESZ BYĆ SPOKOJNA. A ja chcę spokoju i potrzebuję go teraz bardzo. Jak dobrze, że wiem gdzie go szukać :)
czwartek, 14 marca 2013
Niezwykły człowiek, który zawierzył Bogu :)
Jeśli nie wierzysz w swoje możliwości... jeśli myślisz, że jest Ci w życiu trudno... jeśli wydaje Ci się, że istnieją ograniczenia których nie jesteś w stanie pokonać... jeśli brakuje Ci motywacji by wstać i ruszyć z miejsca... by podążać w stronę swoich marzeń... CZŁOWIEK NIEZWYKŁY... Nick Vujicic !
poniedziałek, 4 marca 2013
Zatrzymać się...
Jest taka książka do której, poza Biblią, wracam codziennie. Choćbym była bardzo zmęczona, zawsze znajdę czas by zatrzymać się choćby nad kilkoma jej zdaniami. To " modlitwa i czyn" Michaela Quoista . Ostatnio przeczytałam :
"Będziesz prawdziwie dojrzały, gdy postanowisz regularnie się zatrzymywać, by szczerze popatrzeć na swoje życie, ocenić je w świetle wiary, a następnie zdecydować się bez przymusu je przeżywać.
Malarz przestaje malować i odchodzi od sztalug, by popatrzeć na obraz. Przestań działać i cofnij się, żeby przyjrzeć sie swemu życiu.
Nie pozwól aby choć jedna chwila upłynęła bez uwiadomienia jej znaczenia w twojej drodze do celu i bez zdecydowania jak ją masz przeżyć."
Nie wiem czy jestem prawdziwie dojrzała...choć dość regularnie zatrzymuję się by przyjrzeć się swemu życiu i upewnić, że zmierzam we właściwym kierunku. Ostatnio też to zrobiłam... i myślę, że wiem dokąd prowadzi moja życiowa ścieżka. Wiem też , że Bóg może zmienić jej bieg w każdej chwili i liczę się z tym. W końcu jestem tylko słabą istotą ludzką i w porównaniu z Nim ,niewiele mogę. Wiem, że moje plany mogą nie być Jego planami. Ale wiem również, że w moim życiu dzieją się rzeczy o które nie prosiłam, a które idealnie wpasowują się w to co wydaje się być moją drogą. Ufam, że to On cały czas mnie prowadzi i On pomaga mi każdego dnia. Bez względu na własne pragnienia oddaję swoje życie Bogu. On wie czego pragnę, czego potrzebuję i do czego dążę. Oddałam mu wszystko jakiś czas temu. I mimo iż moje życie się zmienia, to to nie zmieni się nigdy.
......................................
"Będziesz prawdziwie dojrzały, gdy postanowisz regularnie się zatrzymywać, by szczerze popatrzeć na swoje życie, ocenić je w świetle wiary, a następnie zdecydować się bez przymusu je przeżywać.
Malarz przestaje malować i odchodzi od sztalug, by popatrzeć na obraz. Przestań działać i cofnij się, żeby przyjrzeć sie swemu życiu.
Nie pozwól aby choć jedna chwila upłynęła bez uwiadomienia jej znaczenia w twojej drodze do celu i bez zdecydowania jak ją masz przeżyć."
Nie wiem czy jestem prawdziwie dojrzała...choć dość regularnie zatrzymuję się by przyjrzeć się swemu życiu i upewnić, że zmierzam we właściwym kierunku. Ostatnio też to zrobiłam... i myślę, że wiem dokąd prowadzi moja życiowa ścieżka. Wiem też , że Bóg może zmienić jej bieg w każdej chwili i liczę się z tym. W końcu jestem tylko słabą istotą ludzką i w porównaniu z Nim ,niewiele mogę. Wiem, że moje plany mogą nie być Jego planami. Ale wiem również, że w moim życiu dzieją się rzeczy o które nie prosiłam, a które idealnie wpasowują się w to co wydaje się być moją drogą. Ufam, że to On cały czas mnie prowadzi i On pomaga mi każdego dnia. Bez względu na własne pragnienia oddaję swoje życie Bogu. On wie czego pragnę, czego potrzebuję i do czego dążę. Oddałam mu wszystko jakiś czas temu. I mimo iż moje życie się zmienia, to to nie zmieni się nigdy.
......................................
sobota, 2 marca 2013
dziś
Wybrałam się dziś na spacer. Było pięknie, choć jeszcze pół na pół zimowo - wiosennie. Miałam wyjątkowe towarzystwo więc czas upłynął mi szybko i bardzo miło. Ucieszyłam się, że mimo wielu obowiązków, zdobyłam się na ten spontaniczny odruch. Ostatnio coraz trudniej znaleźć mi czas na takie zwykłe, małe, a zarazem bardzo ważne "rzeczy". Wiem, że muszę zrobić im w moim życiu więcej miejsca bo ostatnio zdecydowanie jest go za mało. Są chwile gdy tak trudno znaleźć czas na wszystko czego pragnę. Czuję, że muszę coś z tym zrobić. Będzie trudno, ale wierzę że Pan jest ze mną i podsunie mi jakieś mądre rozwiązanie...
wtorek, 26 lutego 2013
JA
Zapracowana
Zabiegana
Zmęczona
I zakochana
W życiu
Wciąż
Prosi o więcej...
....................................
Zabiegana
Zmęczona
I zakochana
W życiu
Wciąż
Prosi o więcej...
....................................
czwartek, 21 lutego 2013
Bo Bóg stawia na naszej drodze swoich pomocników... :)
Jak już wspominałam w jednym z ostatnich wpisów, codziennie zaglądam na Facebooka. Traktuję go jako jedno z narzędzi w mojej pracy, ale także jako okno na świat i na to co dzieje się w życiu innych ludzi. Nie interesują mnie próżne i egoistyczne wpisy. Uwielbiam natomiast takie ,za którymi stoi człowiek i jego dobro. Szczególnie te, które są żywym świadectwem ,a ich treść niesie ze sobą ważne przesłanie i jest znakiem dla innych. Ale takich na Facebooku ze świecą szukać...poza tymi zamieszczanymi przez serwisy chrześcijańskie, jest ich naprawdę bardzo mało. Wspaniale gdy znajdzie się ktoś taki kto wprost przyznaje, że w jego życiu jest obecny BÓG. Takim wpisem był dziś dla mnie wpis Andrzeja. Z Andrzejem znamy się dzięki Oriflame bo oboje od lat współpracujemy z tą firmą. Całkiem niedawno dowiedziałam się o jego ciężkiej chorobie, a dziś o tym, że od lat walczy z nałogiem... Dziś w swoim wpisie na FB napisał, że z tego życiowego upadku pomógł mu się podnieść właśnie Bóg, a wszystko dzięki wsparciu kapłana, którego postawił na jego drodze. Oto homilia Ks. Carlosa, którą zamieścił Andrzej (http://www.facebook.com/andrzej.wlodek ) :
wtorek, 19 lutego 2013
Plany
Odkąd pamiętam robiłam plany. Plany na życie, plany dotyczące pracy. Wiedziałam co na danym etapie jest dla mnie ważne i w ten sposób próbowałam się do tego zbliżyć. Wszystkie moje sukcesy zawodowe, ale również prywatne były zaplanowane. Chociażby moja rodzina...Po prostu zawsze wiedziałam, że pragnę ją mieć . Niejednokrotnie patrząc wstecz czuję, że planowanie swojej przyszłości było mi potrzebne. Mimo iż nie zawsze dane mi było otrzymać wszystko czego pragnęłam ...
Absolutnie nigdy nie planowałam w myśl zasady "po trupach do celu". Owszem, w słusznej sprawie, gdy na czymś bardzo mi zależy i jest to naprawdę ważne...walczę do końca, ale nigdy, za wszelką cenę. Wiem, że plany mi pomagają. Wytyczają kierunek działania. Rozjaśniają przyszłość. Są też motorem do działania. Mam świadomość jak wiele dobrych rzeczy nie wydarzyło by się w ogóle gdyby nie to, że najpierw pojawiły się w moim sercu... głowie... a potem na papierze :)
Czasem lubię wracać do swoich starych zapisków, rozmyślań. To dla mnie żywy dowód na to, że nie stoję w miejscu, bo kiedy je czytam widzę, że mimo wielu upadków, krok po kroku posuwam się naprzód. Idę w kierunku swoich marzeń, wewnętrznych pragnień i tego co przygotował dla mnie Pan. Widzę w tych zapiskach sens swojego planowania, ale poprzez sytuacje trudne i nieprzewidywalne, widzę również że Bóg ma swoje plany wobec mnie. Nie do końca myślę, że wszystkie są rozbieżne z moimi. Przeciwnie...czuję, że często Pan wspiera mnie w tym co robię. Podsuwa pomysły, ludzi... stawia mnie w takiej a nie innej sytuacji. Wierzę, że zawsze JEST obok i czuwa bym nie zapędziła się zbytnio, tak jak teraz...kiedy wzięłam na siebie zbyt wiele i od kilku dni brakuje mi czasu na sen.
Nigdy nie uważałam swoich planów za idealne i jedyne, takie w których nie ma miejsca dla Boga. Wręcz przeciwnie...nawet jeśli pragnę czegoś z całych sił i po ludzku wydaje mi się to bardzo ważne, zawsze oddaję ostatnie słowo Jemu. Ufam całym sercem, że ON wie najlepiej co jest dla mnie dobre. I wie o rzeczach, okolicznościach...o których ja nigdy wiedzieć nie będę. Dlatego nie mam do Niego żalu gdy coś mi nie wychodzi, ale proszę wtedy by pomógł mi zrozumieć i zaakceptować sytuację w której się znalazłam. Proszę Go o światło, bym umiała dostrzec w tym wszystkim sens i naukę na przyszłość. Z ufnym sercem dziecka, każdego dnia mówię " Bądź wola Twoja..." i oddaję swe życie w Jego ręce.
Absolutnie nigdy nie planowałam w myśl zasady "po trupach do celu". Owszem, w słusznej sprawie, gdy na czymś bardzo mi zależy i jest to naprawdę ważne...walczę do końca, ale nigdy, za wszelką cenę. Wiem, że plany mi pomagają. Wytyczają kierunek działania. Rozjaśniają przyszłość. Są też motorem do działania. Mam świadomość jak wiele dobrych rzeczy nie wydarzyło by się w ogóle gdyby nie to, że najpierw pojawiły się w moim sercu... głowie... a potem na papierze :)
Czasem lubię wracać do swoich starych zapisków, rozmyślań. To dla mnie żywy dowód na to, że nie stoję w miejscu, bo kiedy je czytam widzę, że mimo wielu upadków, krok po kroku posuwam się naprzód. Idę w kierunku swoich marzeń, wewnętrznych pragnień i tego co przygotował dla mnie Pan. Widzę w tych zapiskach sens swojego planowania, ale poprzez sytuacje trudne i nieprzewidywalne, widzę również że Bóg ma swoje plany wobec mnie. Nie do końca myślę, że wszystkie są rozbieżne z moimi. Przeciwnie...czuję, że często Pan wspiera mnie w tym co robię. Podsuwa pomysły, ludzi... stawia mnie w takiej a nie innej sytuacji. Wierzę, że zawsze JEST obok i czuwa bym nie zapędziła się zbytnio, tak jak teraz...kiedy wzięłam na siebie zbyt wiele i od kilku dni brakuje mi czasu na sen.
Nigdy nie uważałam swoich planów za idealne i jedyne, takie w których nie ma miejsca dla Boga. Wręcz przeciwnie...nawet jeśli pragnę czegoś z całych sił i po ludzku wydaje mi się to bardzo ważne, zawsze oddaję ostatnie słowo Jemu. Ufam całym sercem, że ON wie najlepiej co jest dla mnie dobre. I wie o rzeczach, okolicznościach...o których ja nigdy wiedzieć nie będę. Dlatego nie mam do Niego żalu gdy coś mi nie wychodzi, ale proszę wtedy by pomógł mi zrozumieć i zaakceptować sytuację w której się znalazłam. Proszę Go o światło, bym umiała dostrzec w tym wszystkim sens i naukę na przyszłość. Z ufnym sercem dziecka, każdego dnia mówię " Bądź wola Twoja..." i oddaję swe życie w Jego ręce.
poniedziałek, 18 lutego 2013
Wstęp do planów...
Tydzień ciszy na blogu, ale tylko na blogu. W życiu dzieje się bardzo dużo i jest zdecydowanie głośniej. W głowie mnóstwo przemyśleń, coraz częściej dotyczących ludzkich i Bożych planów. Jak mają się jedne do drugich ? Czy planowanie jest złe ? Czy jeśli nie mam pewności , że mój plan pokrywa się z tym co przygotował dla mnie Bóg to w ogóle warto cokolwiek planować ??? Mam swoje odpowiedzi na te pytania. Nie wiem czy trafne. Nie wiem czy dobre z punktu widzenia wiary chrześcijańskiej, ale mam. Podzielę się nimi jutro. A tymczasem życzę tym co jeszcze nie śpią spokojnej nocy.
niedziela, 10 lutego 2013
Nigdy
nie byłam
nie jestem
i zapewne nigdy
nie będę
idealna
z każdym dniem jednak
zmienia się
jakaś cząstka mnie
i choć nie wiem
która
ani jak
chcę wierzyć
że na lepsze
....................
źródło fot.: www.kazmierak.com
nie jestem
i zapewne nigdy
nie będę
idealna
z każdym dniem jednak
zmienia się
jakaś cząstka mnie
i choć nie wiem
która
ani jak
chcę wierzyć
że na lepsze
....................
źródło fot.: www.kazmierak.com
czwartek, 7 lutego 2013
Dlaczego...???
Od jakiegoś czasu mam konto na popularnym na całym świecie Facebooku. Zakładałam je z nastawieniem, że wykorzystam je przede wszystkim jako dodatkowe narzędzie w mojej pracy, a także jako formę reklamy. Poza informacjami związanymi z pracą, udostępniam na Facebooku również inne treści, które w jakiś sposób poruszają mnie i kiedy uważam, że ich treść jest na tyle wartościowa że warto podzielić się nią z innymi. Zazwyczaj są to materiały związane z rozwojem osobistym , również w sferze duchowej. Nigdy nie wstydziłam się swoich poglądów , tak jak nigdy nie wstydziłam się tego kim jestem czy jaką pracę wykonuję. Nikogo nie próbowałam przekonywać do nich na siłę, tak jak nigdy nikogo nie przekonywałam na siłę by mnie polubił czy też współpracował ze mną na polu zawodowym. Tak samo jednak jak w swojej pracy oferuję możliwości biznesowe bo jestem przekonana, że oferuję coś naprawdę wartościowego, tak samo, jeśli bliższe poznanie Boga zmieniło moje życie na lepsze i całym sercem wierzę, że jest to wielkie dobro- po prostu o tym mówię. Nie upubliczniam rodzinnych fotografii ( choć nikogo też za to nie potępiam) i w żaden inny sposób nie dzielę się swoją prywatnością. Wyjątkiem było podzielenie się na łamach bloga, informacją o stracie moich nienarodzonych dzieci. Zdecydowałam się jednak na to nie z powodu chęci skupienia na sobie uwagi ( która byłaby celem sama w sobie) ale dlatego bo uznałam, że informacja ta może uświadomić wielu osobom iż moje życie również nie jest wolne od trudnych zdarzeń. To na czym zależało mi najbardziej kiedy ujawniłam tę historię, to pokazanie , że w tak ciężkich dla mnie chwilach, bardzo pomogła mi bliska relacja z Bogiem. Otwarcie się na Niego i bezgraniczne zaufanie, że choć zawalił mi się świat, to dzięki Niemu odnalazłam sens by dalej żyć. Nie uważam by publiczne mówienie o Bogu i przyznawanie się do Niego było czymś czego powinnam się wstydzić. Cenię sobie na Facebooku społeczność o przewrotnej nazwie faceBóg i nie widzę nic złego w dzieleniu się Dobrą Nowiną niesioną w taki sposób. Nie rozumiem jednak osób, które pozwalają sobie na szydzenie z tego typu aktywności , nazywając ją "ekshibicjonizmem made in faceBóg". Dlaczego ludziom tak łatwo przychodzi ocenianie innych ? Dlaczego nie potrafią uszanować tego, że wśród nich są tacy, którzy mogą mieć inne niż oni poglądy...? Przecież nie robimy nic złego... Dlaczego więc tak bardzo to przeszkadza i irytuje...? Dlaczego nie narzekają na wulgarne, ociekające przemocą i seksem, bezwstydne wpisy, od których aż roi się w internecie ( również na Facebooku)a treści traktujące o Bogu są bleee...??? Dlaczego ? Czy tak trudno uwierzyć w to, że Bóg może być dla kogoś ważny i najzwyczajniej w świecie to uszanować... ?
wtorek, 5 lutego 2013
Lekcja
Tak łatwo przychodzi nam
Oceniać po pozorach
Mierzyć własną miarą
Decydować za innych
Wprawiać w zakłopotanie
Ranić czyjeś uczucia
Dziękuję za kolejną lekcję życia Panie...
Reprymenda podziałała :)
Dostałam niedawno małą reprymendę, że ponoć od jakiegoś czasu za mało jest na moim blogu mnie. Nie upieram się, że jest inaczej bo rzeczywiście nie jest. Nie znaczy to jednak, że nie mam własnych przemyśleń lub że nie chcę się nimi dzielić. Ja po prostu robię mnóstwo rzeczy, których tutaj nie widać i o których tutaj nie piszę. Mimo wszystko obiecuję poprawę ;) To nie pierwsza i zapewne nie ostatnia przerwa w systematycznym zamieszczaniu własnych notek, ale Ci co mnie znają wiedzą,że nie należę do osób które szybko się poddają :) Gdyby tak było, nie pracowałabym w taki sposób w jaki pracuję i nie osiągnęłabym wielu ważnych dla mnie w życiu rzeczy. We wszystkim co robię staram się być konsekwentna , choć przyznaję, że nie zawsze mi się to udaje bo to BARDZO trudna sztuka. Mimo to nie rezygnuję i uczę się jej każdego dnia od nowa. Przy okazji reprymendy ;) zaproponowano mi, żebym pisała choć po kilka zdań , ale od siebie :) W porządku. Postaram się:) Przy okazji będzie to spore wyzwanie dla takiej gaduły jak ja ;) Będę więc od dziś ćwiczyć się na tym blogu nie tylko w konsekwencji, ale również w ograniczaniu się do tego co najważniejsze :)
Tak więc w nawiązaniu do zamieszczonej powyżej fotografii... w 2013 roku zrobię dużo dobrych rzeczy, również na tym blogu :) I wszystko to oczywiście z Panem Bogiem :) Ufam, że to właśnie On , każdego dnia, pomaga mi tworzyć to moje życie... że tworzymy nierozerwalny duet...w którym On jest zawsze ze mną, a ja z Nim.
Pozdrawiam gorąco stałych czytelników mojego bloga !!!
piątek, 25 stycznia 2013
Wiersz Ewy
Z kalendarza
Zaplątana w krajobrazie wspomnień
staram się odczytać prognozę przyszłości,
rzeczywistość zaś ubrać w ciepłe kolory jesieni,
w delikatność wiosny,dojrzałość lata,
opanować przejmujący chłód zimy.
Pory roku wirują, zmieniają się godziny.
W pełnym zamętu życiu szukam stałości
i piękna ubranego we wszystkie kolory świata.
A czas jak zawsze jest i będzie zły.
To tylko my możemy być lepsi.
- Ewa Przychodzka
Zdjęcia - www.strykowski.net
poniedziałek, 21 stycznia 2013
sobota, 19 stycznia 2013
Przepis na rodzinę :)
Przeczytałam dziś coś bardzo ciekawego i od razu pomyślała, że muszę się tym z Wami podzielić :) Artykuł ma tytuł "Przepis na rodzinę" i pochodzi ze strony: www.deon.pl
Życzę miłej lektury, a po przeczytaniu tekstu oczywiście bardzo chętnie poznam Waszą opinię :)
Pozdrawiam ciepło !
PRZEPIS NA RODZINĘ
Składniki podstawowe: ona i on. Dobrze wypłukać (głównie z przeszłości) i namoczyć aż zmiękną (ważne jest osiągnięcie stanu zwanego gotowością). Włożyć do sakramentalnego rondla małżeństwa, latami dusić na małym ogniu i uważać, żeby się nie przypiekło.
Do tego dołożyć tonę miłości, kilogramy wyrozumiałości i czułości - wymieszać. Podlewać dwiema szklankami ciepłych słów na dzień dobry i na dobranoc. Przebaczenie pokroić na małe kawałki, dodawać w razie potrzeby. Całość przykryć lnianą ściereczką i skierować w stronę Nieba. Czekać aż wyrośnie.
Czytaj więcej...
..........................
źródło fot.: www.kazmierak.com
Życzę miłej lektury, a po przeczytaniu tekstu oczywiście bardzo chętnie poznam Waszą opinię :)
Pozdrawiam ciepło !
PRZEPIS NA RODZINĘ
Składniki podstawowe: ona i on. Dobrze wypłukać (głównie z przeszłości) i namoczyć aż zmiękną (ważne jest osiągnięcie stanu zwanego gotowością). Włożyć do sakramentalnego rondla małżeństwa, latami dusić na małym ogniu i uważać, żeby się nie przypiekło.
Do tego dołożyć tonę miłości, kilogramy wyrozumiałości i czułości - wymieszać. Podlewać dwiema szklankami ciepłych słów na dzień dobry i na dobranoc. Przebaczenie pokroić na małe kawałki, dodawać w razie potrzeby. Całość przykryć lnianą ściereczką i skierować w stronę Nieba. Czekać aż wyrośnie.
Czytaj więcej...
..........................
źródło fot.: www.kazmierak.com
niedziela, 13 stycznia 2013
"Po staremu "
W ramach małego eksperymentu, wracam na jakiś czas do dawnego szablonu bloga. Za wszystkie opinie i spostrzeżenia w tym temacie z góry dziękuję. Jak zawsze są dla mnie bardzo cenne. Pozdrawiam Was serdecznie:)
sobota, 12 stycznia 2013
Żyję bo wierzę !
Przed nami Nowy Rok. Kolejny rozdział księgi życia. Nie wiem jak Wy, ale ja, mimo trudności które dotykają mnie w ostatnim czasie, patrzę w przyszłość z optymizmem, a właściwie powinnam napisać Z NADZIEJĄ. Chyba znowu nauczyłam się w 100 % zawierzać swój los Najwyższemu. Przez chwilę próbowałam mocować się ze swoim życiem sama,ale Pan po raz kolejny pokazał mi że jestem od Niego słabsza i nie mogę wszystkiego załatwić "po ludzku". Zaufałam więc. Oddałam wszystkie swoje troski. A On, jak prawdziwy Ojciec, niesie je teraz na swoich barkach i pozwala mi spokojnie iść, od czasu do czasu podskakując z radości :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)