Czasem przebiega mi przez głowę myśl... (a może raczej zapytanie...) jak wiele jest osób, które w zetknięciu z nową Edytą i jej nowym spojrzeniem na życie, doszły do wniosku, że ten blog to miejsce ,w którym nie do końca się odnajdują... Ilu jest takich , ktorzy chętnie tu zaglądają i czytają bo czują podobnie jak ja... a ilu takich, dla których jeszcze nie wszystko jest jasne i narazie "tak" nie czują , choc bardzo pragną zrozumiec i poczuc...
Wystarczy cofnąc sie do pierwszych komentarzy by zauważyc, że są tacy którzy odeszli. Byc może tylko zamilkli...
Nie wiem.
Wystarczy cofnąc sie do pierwszych komentarzy by zauważyc, że są tacy którzy odeszli. Byc może tylko zamilkli...
Nie wiem.
Kiedy zaczynałam pisac tego bloga nie zakładałam , że bedzie on mega pozytywny, a ja będe pisac tylko o tym co lekkie, łatwe i przyjemne. Jedynym założeniem było to, że będę pisac z sercem (dlatego, że pragnę, nigdy z poczucia obowiązku) , a wszystko w jednym celu ...by dzielic się dobrem.
Bóg to bez wątpienia Największe Dobro, dlatego właśnie o Nim piszę najczęsciej...
Piszę o Nim także dlatego, że bardziej niż kiedykolwiek wcześniej czuję jak bardzo obecny jest w moim życiu . Ja po prostu nie potrafię o tym nie pisac... Całym sercem pragnę dzielic się tym co w moim odczuciu dobre i ważne , bez względu na to co powiedza lub pomyslą inni. Nie tylko tym co przyjemne...także tym co trudne i bolesne. Zrozumiałam bowiem, że takie wydarzenia również mają swoją wartośc...
Jestem pewna, że Bóg ani przez chwilę mnie nie opuścił i nawet wtedy gdy nie był dla mnie zbyt ważny, obserwował mnie uważnie. Jak nikt inny znał każdy mój krok... każdą myśl... każdy zakamarek mojej duszy. W głębi serca pragnęłam Go od dawna, nie wiedziałam tylko gdzie Go szukac... Błądziłam jak dziecko we mgle. Czułam , że Ten którego szukam jest bardzo blisko... że coś w moim życiu zaczyna się zmieniac... jakby nagle zaczynały docierac do mnie promyki Światła , zaczynając powoli wybudzac mnie ze snu w jakim pogrążona byłam od lat.
Kiedy w końcu olsniło mnie, że miejscem w którym powinnam Go szukac jest kościół, długo nie mogłam sie do niego przekonac. Chodziłam tam w kratkę, uzależniając swoje uczestnictwo w Mszy Św. od nastroju. A wszystko w imię "odpowiedzialnego rodzicielstwa" ( bo przecież mój syn niedługo zacznie przygotowania do Komunii Św.) Z czasem nie wystarczało mi już chodzenie do kościoła tylko ze względu na dorastające dziecko, dla którego powinnam byc wzorem . Nieustannie prosiłam więc o pomoc...o jakis znak... bym wreszcie mogła poczuc że jestem częscią Kościoła, a nie tylko jestem w kościele... żeby słowa które wypowiadam mechanicznie podczas Liturgii zaczęły we mnie życ... a moje serce wypełniła prawdziwa, szczera miłośc do Boga, a nie jej namiastka.
Aż pewnego dnia pojawił się znak, a On wskazał mi ścieżkę...
Teraz musiałam już tylko zdobyc się na odwagę by na nią wejśc.
Aż pewnego dnia pojawił się znak, a On wskazał mi ścieżkę...
Teraz musiałam już tylko zdobyc się na odwagę by na nią wejśc.
Od tamtej pory wiedziałam już, że nic co wydarzyło sie w moim życiu nie było dziełem przypadku... Ani ludzie którzy nagle pojawili sie wokół mnie...ani sytuacje, które miały miejsce...
c.d.n
:)jestem od początku, czytam codziennie, jeszcze nie komentuje, ale myślę....
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
:-)przesyłam Monice
OdpowiedzUsuńMoniko...wiem, że byłaś od początku i dlatego bardzo cieszy mnie Twój dzisiejszy komentarz:) O ile dobrze się orientuję, mam wśród swoich czytelników co najmniej trzy Moniki( w tym jedna Moniq:)) Mam więc nadzieję, że dobrze Cię zidentyfikowałam i jesteś Moniką "od Majki" ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cie gorąco i zachęcam do częstszego zabierania głosu bo KAŻDA myśl sie liczy:)
A poza tym, naprawdę mi Cię tutaj brakowało... Dziekuję,że jesteś.
zgadza się od Majki :)
OdpowiedzUsuń