poniedziałek, 5 października 2009

Poniedziałek...



Kolejny poniedziałek przed nami...
Nie wiem jak Wy, ale ja nie mam nic przeciwko poniedziałkom. Jak każdy inny dzień , jest  dla mnie bowiem czystą  kartą, którą sama zapiszę .To ja zdecyduje jak go rozpocznę i jak zakończę. I choc wiem, że prawdopodobnieie nie wszystko pójdzie po mojej mysli (bo nie wszystko jestem w stanie przewidziec) to zrobię wszystko co w mojej mocy by przeżyc ten czas najlepiej jak potrafię. Jest przecież wiele rzeczy , które zależą ode mnie...To czy  będę spała do południa czy też przywitam dzień tuż o poranku...czy zacznę od marudzenia czy może od usmiechu i dobrego słowa . To czy w konfrontacji z trudnosciami z góry założę , że mi nie wyjdzie i zrezygnuję zanim na dobre zacznę, czy też postawię na cierpliwosc i wytrwałośc... i mimo wszystko nie poddam się.

 Wiem, że  zarówno ten jak i każdy kolejny dzień, może byc niezwykły i niezapomniany. Wiem również, z własnego doświadczenia, że to często pierwsze godziny dnia ( a nawet minuty), mają decydujący wpływ na dalszy jego przebieg.  Dlatego nie tracmy ich bezsensownie bo później trudno będzie je odzyskac...Postarajmy się wypełnic poranek tym co dla nas najważniejsze... może rodzinnym śniadaniem , a może chwilą samotności... Sami zdecydujmy...

Ja zaczynam od wycieszenia i modlitwy,w której oddaję nadchodzący dzień Bogu...
Po takim poczatku, mogę zmierzyc się ze wszystkim. Niestraszne mi  ani  codzienne  obowiązki wpisane w rolę matki  czy pani domu,  ani wyzwania czekające na mnie w pracy. Choc nie zawsze  łatwo jest im sprostac to mimo wszystko w sercu jakos lżej, bo wypełnia je spokoj i ufnośc, że cokolwiek mnie spotka... dam radę:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz