sobota, 28 sierpnia 2010

Obojętność

Miłość i nienawiść- dwa przeciwległe bieguny. Gorący i zimny. Przepełniony dobrem i ogarnięty złem. To właśnie miłość i nienawiść zwykliśmy zestwiać ze sobą jako parę przeciwieństw. Czy jednak na pewno jest to zestawienie właściwe ?  Czy rzeczywiście to nienawiść , w opozycji do miłości, jest tą zatrutą strzałą, która potrafi zranić najmocniej, a nawet zabić ?  Czy oby na pewno to nienawiść jest mistrzem w krzywdzeniu i zadawniu bólu ? Czy rzeczywiście tak bardzo , jak miłość potrafi  łączyć i budować, tak właśnie nienawiść potrafi dzielić i niszczyć ?  Czy nienawiść, która często krzyczy i jest agresywna, może najdotkliwiej zranić człowieka ?


Śmiem twierdzić, że to nie ona jest najwiekszym wrogiem miłości... że nie ona jest źródłem największych ludzkich zranień. To nie nienawiść jest przeciwieństwem miłości... jej przeciwieństwem jest obojętność. Ta, której jest wszystko jedno... ta, której na niczym nie zależy... dla której przestaje być ważny drugi człowiek. Nie ma nic gorszego niż usłyszeć, że przestajemy być dla kogoś ważni... że nagle przestaje być ważne to co czujemy... że nasz los staje się komuś obojętny. 


Kiedy liczy się dla nas człowiek, nie zamieniamy sie w nieruchomy głaz. Nie zapominamy o jego istnieniu. Kiedy nam na czymś zależy, kiedy kochamy... nie przestajemy działać, ale robimy wszystko co w naszej mocy by to co skomplikowane rozwiązać. Nie zamykamy się, lekceważąc uczucia wszystkich dookoła, ale razem próbujemy przejść przez to co trudne. Czasami rozpaczliwie... czasami popełniając po drodze masę błędów... ale nigdy nie rezygnując do końca.

Ktoś kiedyś powiedział, że "obojętność to paraliż duszy".
Brzmi to strasznie , ale wyłania się zza tych słów też i pewna nadzieja... 
Nadzieja, że jest szansa by ten stan, jak to się zdarza w przypadku paraliżu ciała, kiedyś szczęśliwie ustąpił.  Szczerze chcę wierzyć, że to możliwe... i że to właśnie miłość jest w stanie ją uleczyć.

2 komentarze:

  1. Dzięki za ten wpis...

    OdpowiedzUsuń
  2. Boję się, że to śmierć kliniczna, a nie paraliż...nie rezygnuje, ale boli.

    OdpowiedzUsuń