niedziela, 22 listopada 2009

SŁOWO

Niedziela to wyjatkowy czas. Jak mawia mój dobry znajomy- czas dla Pana. Dla wielu z nas to także czas rodzinnych spotkań i okazja do tego by trochę odpocząc. Jedni chodzą na spacery (niektórzy wciąż do centrów handlowych niestety), drudzy zanurzają się w lekturze, a jeszcze inni włączają telewizor i szukaja w nim coś dla siebie. Tak się złożyło, że dziś (m.in) znalazłam się w tej ostatniej grupie( m.in podkreslam ;). Korzystając z wolnej chwili postanowiłam obejrzec jeden z telewizyjnych programów rozrywkowych , który jakiś czas temu nagrałam sobie z zamiarem obejrzenia go w dogodnym czasie.Musze przyznac, że z każdą minutą programu czułam coraz większą  irytację...

To nieprawdopodobne, ale podczas 30 minutowego programu, z ust prowadzącego (którego na marginesie naprawdę lubię)  i jednego z gości (tę osobę akurat lubię mniej) co najmniej kilkanaście razy, padało słowo Jezus ...W połączeniu z Marią też się pojawiło...

Banalna sprawa wydawałoby się co niektórym. Mi , kiedyś, pewnie też. Ale przyznaję, że od pewnego czasu jestem na to bardzo wyczulona. Bo przecież nie czepiałabym sie gdyby te słowa pady z ust w godny ich sposób...Gdyby ktoś użył ich z szacunkiem , w kontekście biblijnym... Ale nie... nikt ich w takim kontekście nie użył. One padały zupełnie poza ich znaczeniem... Wyrzucone dla zabawy... Jakby nic nie znaczyły... Dla lepszego brzmienia również w języku angielskim :(

Czyż to nie smutne... ?

Poruszyło mnie to, bo dla mnie (jak i dla wielu innych osób przypuszczam) te słowa są niezwykle ważne...powiem więcej...one są święte. Niestety bezmyślne rzucanie ich na wiatr jest czymś tak naturalnym w dzisiejszym świecie, że aż brak mi słów by oddac co czuję gdy o tym myślę...


Tak łatwo wzywamy Boga pod wpływem chwili...w emocjach...w oderwaniu od jego świętości...Tak łatwo przychodzi  nam powiedziec Jezus gdy nadchodzą Święta Bożego Narodzenia... Tak łatwo przechodzi przez gardło słowo Bog podczas niedzielnej Mszy św....
Ale kiedy znajdzie się człowiek, który w zwykły dzień mówi o Jezusie...o jego boskości,  niezwykłości i mocy , czyż nie patrzymy na niego jakby był z innej palnety...???

Nie jestem święta. Są sytuacje w których te słowa wychodzą również z moich ust... w sposób z którego nie jestem dumna. Boli mnie to, bo zrozumiałam co to znaczy dla mnie... dla mnie jako chrześcijanina. Na szczęscie jest sposób na to by się z tego oczyścic i nieustannie uczyc się życ na nowo...tak, by nie łamac więcej tego ważnego, a tak często lekceważonego przykazania...



6 komentarzy:

  1. Dla niektórych niedziela to czas odpoczynku ale ważne jest jak ten czas wykorzystamy.czasami i ja mam ochotę usiąśc przed tv i obejrzeć dobry program bo łudzę się że taki będzie ale cóż szkoda czasu...dobrze że są pewne pozycje książkowe które warto mieć w ręku. kiedyś nie zwracałam uwagi czy pozycja którą czytałam ma imprimatur dziś już sprawdzam a to dzięki pewnej ważnej w moim życiu osobie. cieszę się że sporo takich pozycji mam w domu. więc dziś zagłębiłam się w lekturze...choć dla niektórych to właśnie strata czasu.

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda,warto wiedziec czym jest imprimatur oraz to w jakich książkach powinien się znaleźc i dlaczego. Ja sama, do niedawna, nie miałam o tym zielonego pojęcia...

    A co do czasu wolnego...U mnie książka będzie za chwilę, a z telewizji wybrałam momenty , w których mogłam oglądac niezwykle utalentowaną i wyjątkową Nataszę Urbańską w "Tańcu z Gwiazdami":) Taniec w jej wykonaniu dostarcza niesamowitych wrażeń estetycznych...Tym, którzy nie widzieli polecam finałowy odcinek z tydzień:)Ten na pewno obejrzę już w całości...

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem,że nie wszystkim może podobac się ten wpis...że nie wszyscy go zrozumieją. Tylko,że ja naprawdę tak czuję,a to co w nim przekazałam siedziało we mnie od dawna. Tak więc jest i inny nie będzie;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie sądzę, że są tacy którzy nie rozumieją Twojego wpisu. Uważam, że każdy rozumie go na swój inny, indywidualny sposób. Odważyłaś się na pisanie tego bloga i rzeczą naturalną jest różny odbiór umieszczanych w nim treści. Oczywiście łatwiej jest zgadzać się i dzielić swoim zbieżnym odczuwaniem przekazywanych przez Ciebie myśli. O wiele trudniej jest podzielić się odmienną opinią w sposób konstruktywny. Będąc osobą publiczną, szefem grupy ludzi czy też wyrażając otwarcie swoje głębokie przemyślenia, każdy powinien się liczyć z różnymi reakcjami odbiorców. I niech Twoje wpisy prowokują do dyskusji, przemyśleń, zastanowienia się nad tym co nas otacza, życiem. Jeśli ktoś podzieli się swoją opinią, chwilowym stanem ducha sprowokowanego zamieszczonym przez Ciebie opisem, zdjęciem, melodią - to świetnie, nawet jeśli jest to postrzeganie odmienne od Twojego. Gdyby wszystkim się podobało, byłoby po prostu .... nudno. Aha, i jeszcze jedno - tematy jakie poruszasz i się dzielisz należą do kategorii tzw. trudnych. Bóg, Jezus? Droga? Prawda? Życie? Przecież dla wielu to takie "archaiczne", "niemodne" i "zacofane". Trzeba mieć odwagę, że o Tym pisać, rozmawiać. Ty ją masz i to jest się liczy.

    RapTor

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz rację, nie wszystkim musi sie podobac;)
    A odwaga...Kiedy sie kocha, nie trudno o odwagę...ona po prostu jest:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rzeczywiscie zupełnie inny ten blog od poprzedniego, masz rację w tym wpisie,bo to razi jak ktoś nagminnie nadużywa imienia Boga, ciekawa jestem co to za program był :) a co do Tańca z gwiazdami, to ja Nataszy Urbańskiej nie kibicowałam,bo uważam,ze wcale nie powinna się znaleźc w tym programie -ona tańczy ZAWODOWO w teatrze, jak wiec mogła rywalizowac z amatorami.:)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń