wtorek, 1 grudnia 2009

Miec siłę by powstac...




Kiedy byliśmy dziecmi zmienialismy się z dnia na dzień ...Każdy dzień odkrywał przed nami coś nowego, a my z nieopisaną radością i nadzwyczajną, dziecięcą ciekawością poszukiwaliśmy kolejnych wyzwań. Aby poznac coś nowego nie wahaliśmy się ani przez chwilę...najważniejsze było to palące pragnienie poznania, które nosiliśmy głęboko w sercu. To dzięki niemu, nauczyliśmy się stawiac pierwsze kroki.... To ono kazało nam podnosic się za każdym razem gdy upadaliśmy...raz po razie...by w końcu nauczyc się chodzic i spojrzec na świat z zupełnie innej perspektywy.  Bolesne upadki okazały się nieodzownym elementem przejścia do nowego etapu naszego dzieciństwa. Pragnienie - to ono było motorem do działania.  Jeszcze wiele razy po tym jak już nauczylismy sie chodzic, nasze pragnienie poznania odzywało się w nas i zachęcało do nowych odkryc. Nie przerażały nas pościerane kolana , zranione ręce, siniaki ... Ból okazał się wpisany w proces jakim jest poznawanie świata i odkrywanie samego siebie. Z czasem przybrał on inny charakter... Jako młodzi ludzie coraz częsciej czuliśmy sie niezrozumiani, zlekceważeni , a czasem wręcz odrzuceni. Kłopoty w szkole, konflikty z rodzicami ... z rówieśnikami... , pierwsze zawody miłosne. Za każdym razem pojawiało sie ono... cierpienie. Tysiące zadawanych sobie pytań i poczucie bezradności w obliczu wciąż pojawiających sie problemów. Z każdego upadku tak trudno było się podnieśc i tak trudno było pojąc jego sens... Czasem przepełniało nas uczucie, że spada na nas tak dużo , iż więcej nie zdołamy już unieśc. A jednak daliśmy radę...

Życie biegnie dalej, pojawiają się kolejne pragnienia i kolejne trudności wpisane w ich realizację. Małżeństwo... macierzyństwo... ojcostwo... praca... Codzienne obcowanie z drugim człowiekiem i codzienna nauka miłości. Cierpienie i radośc. Upadanie i powstawanie.

Tak często  łudzimy się, że życie będzie kiedyś łatwe... Ale czy ktoś nam to kiedys obiecał... ?  Piękne nie znaczy łatwe... Piękne znaczy dobre. Uczmy sie więc codziennego powstawania...w rodzinie, w pracy , dla siebie i innych... Nie oczekujmy, że kiedyś staniemy sie doskonali a wraz z nami nasze życie...że nadejdzie moment, w którym już zawsze będzie nam lekko i przyjemnie. Życie to ciągłe upadanie i powstawanie... Można upadac wiele razy, czasem dotkliwie i boleśnie. Można stracic poczucie sensu, stac na rozstaju dróg lub nad zyciową przepaścią... Może byc bardzo, bardzo trudno...


Jest jednak Ktoś z kim wszystko jest możliwe, nawet gdy nam wydaje sie nieprawdopodobne. Ktoś kto w  cierpieniu nie tylko nam ulży, ale także pokaże jego sens.
Nie odrazu, nie dziś...ale przyjdzie taki dzień gdy pomoże nam zrozumiec.
On da  siłę nie tylko by powstac...da nam ją także by móc zrobic kolejny krok...
Nie bójmy się Go szukac... nie bójmy sie prosic...
On jest i czeka... Każdego dnia.
Na mnie, na ciebie...na nas. 


9 komentarzy:

  1. ktos kiedys upadal nie po to bym sentymentalnie sie powzruszal jak ide po 14 przystankach ale po to bym wiedzial jak powstawac chcesz z nim powstawac adres w redakcji dosteny jest

    PADRE

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozumiem, że redakcja to ja:) Tak, to prawda...Redakcja chętnie dzieli sie dobrem,a PADRE to dobro wyjątkowe...

    OdpowiedzUsuń
  3. wszystko co mam mam od niego wiec juz wiecie kto to redakcja skad ja mam i kogo teraz krok nalezy do was

    PADRE

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy pojawił się pierwszy moment zwątpienia? Kiedy, mając problem, po raz pierwszy zdecydowaliśmy, że nie będziemy o tym rozmawiać z rodzicami? I chowaliśmy swoje młodzieńcze kłopoty tak głęboko jak się dało. Tak głęboko, żeby nikt nie widział i tak skutecznie, że sami stawaliśmy się prawie niewidzialni dla innych, przede wszystkim dla najbliższych. Bliscy, z którymi możemy otwarcie porozmawiać o wszystkim, są bezcennym skarbem.
    Dzień, w którym Kruszynka nie przyjdzie do mnie wybierając pojedynek sam na sam z cierpieniem, złamanym sercem czy zawaloną klasówką - będzie dniem mojej osobistej porażki. Każdego dnia proszę Go, aby dana mi była łaska słuchania o wszystkich problemach i dar mądrości w ich rozwiązywaniu ....

    Modlitwa 4.0

    kiedy cień cierpienia
    nad Maleństwem
    zawiśnie ....
    Daj mi proszę
    Panie
    mądrość Salomona
    albo jej ułamek ....
    chcę słowem jednym
    rozwiązać
    każdy węzeł
    gordyjski
    a drugim
    pogodę duszy przywrócić
    natychmiast ....

    RapTor

    OdpowiedzUsuń
  5. super ta modlitwa...a wczoraj syn mi czytał biblię wybrał właśnie fragment o Salomonie i pamiętam że się noje serce uradowało

    OdpowiedzUsuń
  6. Moje dziecko = mój SKARB, ale czy uda mi się je ochroic, wszystkiego nauczyc, dobrze pokierowac i ominąc błędy tych, dla których ja kiedyś byłam małym skarbem...codziennie zadaję sobie to pytanie, patrząc na Nią, czujac na sobie Jej ufne spojrzenie i rozczulające słowa "dobzze mamusiu"..

    OdpowiedzUsuń
  7. Mój komentarz będzie dotyczył wtorkowego spotkania i dyskusji, jak wynikła: czy lepiej nie mieć wygórowanych oczekiwań i być mile zaskoczonym, gdy uda się je przekroczyć czy przeciwnie - mierzyć wysoko, bo nawet jeśli się nie uda to i tak będziemy wyżej niż gdybyśmy nie planowali dojścia na szczyt.
    Jednoznaczną odpowiedź otrzymałam już dzień później, gdy znalazłam się na akademickich rekolekcjach naszej uczelni. Gośćmi byli dwaj misjonarze z Brazylii. Jak się mogłam nie uśmiechnąć, gdy po tym wszystkim, co sobie we wtorek mówiliśmy o naszych najbliższych planach, zamierzeniach dotyczących Oriflame, usłyszałam, że będziemy mówić o snach i marzeniach, o tym, jak są ważne.
    Rafael, jeden z misjonarzy, wyszedł z rozważaniami od fragmentu Pisma Świętego mówiącym o Józefie. Od momentu, gdy miał on sen i zaufał, że pochodzi on od Boga, całe jego doczesne życie nagle legło w gruzach: rodzina się go wyrzekła, trafił do więzienia, a tam siedział kompletnie opuszczony, samotny, brudny, głodny, wynędzniały. Znamy tę historię i wiemy, jak się to wszystko toczyło.
    Ale co zauważył Rafael: Józefowi zabrano wszystko, absolutnie wszystko, co posiadał, ale nie zdołano mu zabrać jednego: marzeń. Bo Józef pamiętał, co objawił mu niegdyś we śnie Pan Bóg i wierzył, ufał, że On go nie opuścił. I rzeczywiście nie opuścił, bo Józef trafił z więzienia prosto na dwór królewski, stał się cud.
    I w naszym życiu też będą się działy wielkie rzeczy, jeśli tylko wyjdziemy z tego koszmaru, w którym żyje tak wiele ludzi współcześnie, jeśli ośmielimy się mierzyć wzrokiem dalej i wyżej, jeśli będziemy mieć WIELKIE marzenia. Bo Pan Bóg chce, żebyśmy marzyli i chce, żebyśmy marzyli wspólnie z Nim.
    Odważ się szukać. Odważ się prosić o wielkie rzeczy. Odważ się marzyć razem z Panem Bogiem, On chce marzyć razem z Tobą.
    Jedynie my sami nakładamy na siebie ograniczenia. Brat syna marnotrawnego całe życie żył przykładnie i skromnie, prawie niezauważalnie u boku ojca, ale nie ośmielił się nigdy pójść dalej, wyżej, głębiej. I zezłościł się, gdy ojciec urządził ucztę po powrocie nawróconego syna. A co on mu wtedy powiedział? "Synu, Ty zawsze byłeś przy mnie i wszystko, co moje, do Ciebie należy" - Pan Bóg da człowiekowi, który przy nim trwa wszystko, czego on pragnie, wszystko, tylko trzeba o to poprosić...
    Proszę i moje życie z dnia na dzień staje się coraz większym cudem... Wystarczyło to zrozumieć:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cieszę się, że przybywa nam komentujących :)

    Myslę, że nie ma nic złego w tym, że czegoś pragniemy...Ważne by miec świadomośc, że to nie my jesteśmy wszechmocni i wszechwiedzący... i że tylko z Bogiem możemy wszystko.

    Ja od pewnego czasu coraz rzadziej używam słowa marzenie, zastępując je innym pieknym słowem... Jakim ? Dlaczego? Zachęcam do obejrzenia pewnej konferencji, a wszystko stanie się jasne ;) BARDZO POLECAM.


    http://www.youtube.com/watch?v=ZPWFbSyEvjg&feature=related

    OdpowiedzUsuń
  9. a super warto wysłuchać i szukać dalej

    OdpowiedzUsuń