czwartek, 27 maja 2010

Byc matką...

Już jako kilkunastoletnia dziewczynka , nade wszystko pragnęłam by kiedyś móc zostac matką. Przepełniona obawą, że to niezwykłe doświadczenie mogłoby mnie ominąc, nieustannie modliłam się by Bóg nie odbierał mi tej łaski.

Do dziś nie wiem skąd wzięło się we mnie zarówno silne pragnienie macierzyństwa , jak i lęk przed odebraniem mi szansy na to bym mogła go doświadczyc.


To zadziwiające jak ludzkie życie może się czasem zagmatwac... a raczej  jak my, słabi ludzie, potrafimy je, sobie i innym,  komplikowac...

Kiedy po raz pierwszy dowiedziałam się, że będę mamą, mimo noszonego od lat,wewnętrznego pragnienia by kiedyś nią zostac, płakałam z przerażenia, myśląc, że to jeszcze nie ten czas. Tak trudno było mi przyjąc, że to już...że dzieje się to wlasnie teraz...że moje życie nieodwracalnie się zmienia. To zadziwiające , ale tak właśnie było.

Kiedy poczułam pierwsze ruchy dziecka zrozumiałam , że w moim życiu naprawdę dokonuje się coś nadzwyczajnego. Zrozumiałam też, że moment w którym Bóg postanowił uczynic mnie matką, wcale nie był przypadkowy... że był to najlepszy, jedyny właściwy czas.

Któż, jak nie On sam, Najwyższy i Wszechwiedzący, mógł wtedy wiedziec lepiej...


Wiadomośc o drugiej ciąży , przyjełam z lekkim niedowierzaniem, ale i z wielką radością.
Wiedziałam już, że choc macierzyństwo jest niebywałym wyzwaniem i ogromną odpowiedzialnością , jest przede wszystkim nieopisanym darem, który ubogaca kobietę bardziej niż największe skarby tego świata.


Marząc po cichu  o dużej, szczęśliwej  rodzinie, z zachwytem obserwowalam  domy, w których dorastały moje koleżanki. Domy, gdzie przy rodzinnym stole zasiadało nie 4 ( jak u mnie ), ale  5...6 osób. Nieśmiało wierzyłam, że kiedyś uda mi się taką  rodzinę stworzyc.  I choc  co jakiś czas pojawiały się obawy  i wątpliwości czy oby na pewno sprostam temu wyzwaniu , w głębi serca pragnęłam by Pan obdarował nas jeszcze potomstwem. Nie zamykając się więc  na nowe życie, każdego dnia żyłam z przekonaniem, że wszystko w Jego rękach...


I stało się... Cudowna wiadomośc o poczęciu  trzeciego dziecka, była wielkim wydarzeniem w naszej rodzinie. Sama długo nie moglam w to  uwierzyc, aż w końcu dotarło do mnie, że znowu będę mamą .Oszołomiona szczęściem jakie nas spotkało, żyłam beztrosko jak dotychczas , ani przez chwilę nie biorąc pod uwagę , że coś mogłoby nie pójśc po mojej myśli...

Nadszedł  jednak smutny dzień, w którym  usłyszałam , że serduszko naszego dziecka przestało bic. W jednej chwili świat dookoła mnie się zatrzymał. Nagle przeszyły mnie nieopisany ból, wszechogarniające  uczucie straty  oraz wielki żal z powodu niespełnionych  pragnień. Moje ciało stało się jedną, wielką pustka.

Nikt nie przewidział, że ten sam Miłosierny Bóg, który obdarował nas tym cudownym, upragnionym życiem ...pozwoli by tak szybko zgasło. Nikt nie przypuszczał, że tak trudne doświadczenie może spaśc właśnie na nas...

Wierząc w głęboki sens wszystkiego co nas spotyka , całe swoje  życie oddałam Bogu.
Nie stawiałam oskarżeń... Nie pytałam też : dlaczego ja... ? Po prostu  zaufałam bezgranicznie. Powierzyłam Mu wszystko co miałam.Wszystko co za mną i co przede mną. Całe swoje życie.  Z pokorą, dziecięcą ufnością i ogromną nadzieją, przyjęłam Jego wolę, wierząc że po raz kolejny wiedział lepiej ...

Pół roku później, utwierdziłam się w przekonaniu, że Bóg wcale mnie nie opuścił, ale  przez cały ten trudny czas był ze mną i  w ciszy wsłuchiwał się w moje modlitwy.  Ku mojej radości okazało się, że z  Jego łaski, w moim ciele , po raz kolejny zrodziło się ludzkie życie.
Z Jego łaski, znowu otrzymałam szansę  by zostac mamą....

Dziękuję Mu za to z całego serca i z ufnością czekam  na dzień, w którym powitamy nasze maleństwo na tym świecie.

2 komentarze: